wtorek, 10 lutego 2015

Państwo Bałwaniastwo...

W naszym domu zamieszkał bałwan (jakkolwiek by to nie brzmiało, to najprawdziwsza prawda). Bałwan z krwi i kości, a raczej ze śniegu i patyka...
Chwilowo przebywa on w zamrażarce. Nadmiar emocji i zbyt ciepłe przyjęcie go w naszym domu spowodowało, że z wrażenia zaczął się rozpływac...

Oto państwo Bałwaniastwo:





Bałwan śniegowy zaprzyjaźnił się z bałwanem glinianym...

Niestety śniegowy musiał udac się do zamrażalnika, gdzie przebywa do chwili obecnej ale wciąż nie mam pozwolenia od jego stwórców aby pozwolic mu spokojnie się rozpuścic...


Dzisiaj uskutecznialiśmy zjazdy na sankach z górki, bynajmniej nie po śniegu, raczej po błocie pośniegowym. Rano, jak wychodziłam przed siódmą do pracy zapowiadało sie całkiem fajne popołudniowe zjeżdżanie na sankach. Niestety później była odwilż i śnieg prawie zupełnie się rozpuścił, pozostawiając tylko brzydką i mokrą breję...
 Kurtki i spodnie właśnie wyciągnęłam z pralki i zastanawiam się jak by tu je na jutro wysuszyc...
(ciekawe czemu nie mogę pisac "c" z kreską)

Wszystko to z tęsknoty za prawdziwą zimą. Ja tam za nią nie tęsknię ani trochę. Nigdy nie tęskniłam, ani wtedy gdy byłam zmotoryzowana, ani teraz gdy jestem "chodząca". Ale dzieciom bardzo brakuje śniegu, bałwana, ślizgawek, sanek, śnieżek i całej tej zimowej magii...
Nawet ferie jakieś takie dziwne były przez ten brak śniegu...