"Otaczam się ciszą. Cisza jest we mnie, wypełnia mój dom, wychodzi z jego ścian aż do pobliskich lasów. Jest to ta sama cisza, która bierze swój początek we mnie i rozchodzi się na wszystkie strony. W ciszy słucham, patrzę, odczuwam, uważam, obserwuję...Potrzebuję tej ciszy. Odkrywam ją.”- Alice Koller
środa, 29 czerwca 2016
czwartek, 23 czerwca 2016
Tatuś..
Mój... Nigdy nie nazywany ojcem, zawsze Tatusiem. Teść to tato, tato to Tatuś.
Kolejny rok jest z nami, nasza tykająca bomba zegarowa...
Kolejny rok jest z nami, nasza tykająca bomba zegarowa...
piątek, 17 czerwca 2016
******* 38 ********
Zegar bije godziny, my wtedy mawiamy "jak ten czas szybko mija"...
A to my mijamy...
A to my mijamy...
środa, 1 czerwca 2016
...
Mój balkon niestety nie wygląda tak, jak powinien i w najmniejszym nawet stopniu nie przypomina tego, co sobie zaplanowałam i wymyśliłam...
I pomimo tego, że otaczam się kwiatkami i próbuję dopuszczać do siebie same dobre myśli i pozytywne emocje, to jedynak żal mi utraconych marzeń. Po prostu były pewne plany i marzenia, ba, nawet decyzje, i okazało się w ciągu dwóch dni, że one nieważne są, że nie mają znaczenia dla nikogo oprócz mnie...
Na ich miejsce weszły nowe plany i decyzje. Zupełnie nie moje, zupełnie mi obce, ale rzekomo bardzo mocno korzystne dla przyszłości mojego T.
Chyba powinnam się cieszyć, że w końcu jest szansa, że los T. się odmieni, a jego droga zawodowa będzie pełna satysfakcji i spelnienia, ale nie potrafię... Nie jestem w stanie się cieszyć, bo jestem w żałobie po usmierconych nagle i bez ostrzeżenia... marzeniach... Marzeniach o wolnosci, przestrzeni, ziemi, powietrzu, drzewach, kwiatach, ogrodzie, baseniku rozstawionym na podworzu na wakacyjny czas, leżaku w cieniu wielkiego drzewa, bosych stopach na mokrej porannej rosie, kawie pitej na ganku lub jego schodach, marzeniach o moim DOMU z kawałkiem ziemi...
**************
Dzisiaj Dzień Dziecka.
Moje dzieci są siłą napędową mojego życia...
Niedzielne popoludnie spędziliśmy na rowerach. Było fajnie...
I pomimo tego, że otaczam się kwiatkami i próbuję dopuszczać do siebie same dobre myśli i pozytywne emocje, to jedynak żal mi utraconych marzeń. Po prostu były pewne plany i marzenia, ba, nawet decyzje, i okazało się w ciągu dwóch dni, że one nieważne są, że nie mają znaczenia dla nikogo oprócz mnie...
Na ich miejsce weszły nowe plany i decyzje. Zupełnie nie moje, zupełnie mi obce, ale rzekomo bardzo mocno korzystne dla przyszłości mojego T.
Chyba powinnam się cieszyć, że w końcu jest szansa, że los T. się odmieni, a jego droga zawodowa będzie pełna satysfakcji i spelnienia, ale nie potrafię... Nie jestem w stanie się cieszyć, bo jestem w żałobie po usmierconych nagle i bez ostrzeżenia... marzeniach... Marzeniach o wolnosci, przestrzeni, ziemi, powietrzu, drzewach, kwiatach, ogrodzie, baseniku rozstawionym na podworzu na wakacyjny czas, leżaku w cieniu wielkiego drzewa, bosych stopach na mokrej porannej rosie, kawie pitej na ganku lub jego schodach, marzeniach o moim DOMU z kawałkiem ziemi...
**************
Dzisiaj Dzień Dziecka.
Moje dzieci są siłą napędową mojego życia...
Niedzielne popoludnie spędziliśmy na rowerach. Było fajnie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)