czwartek, 26 maja 2016

...

Wczorajszy wieczór spędziłam "topiąc smutki w butelce wódki"...
Jestem wdzięczna Bogu, że mam taką osobę, której zawsze chce się słuchać moich żali...

Bo jestem pełna żalu...
Bo się na kimś zawiodłam...
Bo bliscy ludzie okazali się być inni niż przez 15 lat myślałam...
Bo zaplanowali naszą najbliższą przyszłość, nie patrząc na to że nasze plany były zgoła inne...
Bo okazało się, że "zua kobieta jestem", bo nie zgadzam się na wszystko bezwarunkowo, a powinnam nawet wdzięczna być...
Bo okazało się, że ja o tych wszystkich planach nie zostałam poinformowana, bo mnie to "nie dotyczy"...
Bo zwyczajnie przykro mi jest i smutno...

*********
Zawsze powtarzam, że jutro jest nowy dzień, a rankiem problemy wydają się jakby mniejsze niż nocą. Tym razem to się nie potwierdziło. Nastał ranek, nowy dzień, nowe nadzieje, a ja wciąż czuję się źle...
Wybieramy się na Mszę Św. i procesję, więc jakoś muszęu się jakoś ogarnąć i pozbyć się tych żali...

niedziela, 22 maja 2016

Pierwsza Komunia Święta...

Miesiące rozterek, rozmyślań, przygotowań i modlitwy... Wszystko to doprowadziło do tego momentu, w którym teraz jesteśmy, czyli zarówno W, jak i jego młodsza siostra A. mogą w pełni uczestniczyć we Mszy Świętej, przyjmując do swoich serduszek Pana Jezusa...

*************




W niedziele wszystko udało się idealnie, dzieci szczęśliwe i radosne... Chcę wierzyć, że zdołałam wpoić im, co, a raczej KTO jest w tym dniu dla nich najważniejszy...
Pogoda wymarzona, choć było zimno, ale ani deszcz ani wiatr nie narzucił nam konieczności ubierania dodatkowych kurtek czy pelerynek. Nie było duszno, ani gorąco - było optymalnie...
Przybyły całe nasze rodziny oprócz drugich połówek moich chłopaków, bo one miały taką sama uroczystość u dziecka swojego brata, więc rodziny podzieliły się po połowie, żeby nikt nie czuł się gorszego sortu:) 
Wszystko wyglądało tak, jak uważałam, że powinno wyglądać. Leniwy bezstresowy niedzielny poranek i później powolne zbieranie się do wyjścia. Fryzura A., fryzura W, alby, błogosławieństwo i w drogę. W kościele byliśmy pół godziny wcześniej - i dobrze, dzięki temu oboje mogliśmy zająć miejsce siedzące. Cały kościół pękał w szwach. Trzymałam miejsce dla moich rodziców, bo bałam się, że jak przyjadą później to już nie będą mieli możliwości usiąść, a to byłby dramat, zwłaszcza dla schorowanego Taty. Na szczęście też byli wcześniej i spokojnie sobie usiedli, gdzie chcieli. 
Siedzieliśmy z T. trochę z tyłu i raczej musiałam mocno szyję wyciągać żeby swoje dzieciaczki czasem widzieć. Najważniejszy moment widziałam. A po nim ich szczęśliwe buzie... I moja szczęśliwa twarz i oczy pełne łez wzruszenia i jakiejś takiej tkliwości... Niesamowite przeżycie dla matki...
Potem zdjęcia. Tak jak chciałam - z rodzicami, z dziadkami i z chrzestnymi... 
I na obiadek. Ok. 16.30 byliśmy w domu. Mój T. usnął siedząc w fotelu, przy włączonym meczu, a my z dziećmi wracaliśmy jeszcze do tego co właśnie kilka godzin wcześniej się działo, rozpakowaliśmy prezenty i dzień nieubłaganie zmierzał do końca... Piękny, niepowtarzalny dzień. Chcę wierzyć , że na długi czas najpiękniejszy dzień w  życiu moich dzieci.
A od poniedziałku Biały Tydzień. Bardzo szybko minął... Praca, szkoła, szybciutko ze szkoły do domu coś przekąsić i do kościoła. We środę była pielgrzymka dziekczynna do Ś. W. , a tam msza, potem ognisko, kiełbaski i zabawa na placu zabaw. Bardzo miło spędzony dzień.
W piątek zakończenie Białego Tygodnia, poświęcenie pamiątek i ...pranie alb.

A dziś kolejna rodzinna uroczystość - Pierwsza Komunia Święta mojego bratanka B.
Było idealnie...


        

czwartek, 12 maja 2016

Moja majowa Dziewczynka...

Dziś moja A. kończy 8 lat.
Wracam pamięcią do 12 maja 2008 r. Było cieplutko i słonecznie, a ja już od kilku dni żyłam w oczekiwaniu, że może jutro... Mój dr skutecznie gasił mój zapał, choć ja też sama wiedziałam, że im dłużej uda się zwlekać tym lepiej.
A. Przyszła na swiat 8 lat i 10 minut temu...

Kocham Cię bezgranicznie moja Majowa Panienko !


piątek, 6 maja 2016

Bóg nigdy nie mruga...

Jeszcze cieplutka. Dziś przypomniałam sobie o niej i od razu, po pracy, nabyłam...
Przeczytałam dosłownie kilka stron, smażąc nalesniki, i już mi się podoba...

poniedziałek, 2 maja 2016

Wianek... jeszcze nie komunijny...

Muszę w końcu sfinalizować sprawę wianka komunijnego A. Od kilku tygodni leży bidulek i czeka zanim raczę znowu się za niego zabrać. Jakoś nie mam pomysłu, jak zrobić tył. Wymyśliłam, żeby tam jakieś wstążki i spiraliki szydelkowe opadały na włosy.

A zamiast tego w miedzyczasie zrobiłam szybki wianek na ścianę z tkaniny lnianej i szydełkowych i tekstylnych kwiatków...


Podstawę wianka stanowi stelaż z siana. Jeszcze jesienią Mama ukręciła mi cztery o różnym obwodzie.
Lniana tkanina ma chyba ze100 lat. Jest to część posagu mojej Mamy. Babcia N. wyprodukowała ją sama, od zasiania nasionka lnu do utkania tkaniny z własnoręcznie obrobionej lnianej słomy i uprzędnietej nitki.

*****************

W sobotę zrobiłam dzień zakupów przedkomunijnych i nie tylko.  Pomimo mojej ogromnej niechęci do "szopingu" nie dało się już dłużej odkładać tego w czasie.
Jeszcze tylko drobiazgi zostały typu skarpetki i koszulki pod alby...
Dzisiaj z kolei wybieramy się na rajd po rodzinie. Będziemy zapraszać...