sobota, 9 maja 2015

szydełkowe elementy (african flower)

Robiłam w międzyczasie podczas majówki i ubiegłego tygodnia. Bardzo lubię te elementy. Oczywiście poza chowaniem nitek...






Na razie jest 25 szt. Wciąż powstają nowe. Jakiś czas temu robiłam z takich kwiatuszków torebkę wg instrukcji dostępnej w sieci. Zrobiłam i zszyłam wszystkie kwiatki, doszyłam uszy na kółkach i zabrałam się za podszewkę. Nie wiem dlaczego zabrałam się za to od d... strony. W każdym razie po dwukrotnie złym skrojeniu i zszyciu podszewki, wymiękłam i cisnęłam torbą w kąt, by następnie w przypływie jakiegoś mega sprzątania albo jakiejś chwilowej niepoczytalności emocjonalnej wywalic wszystko won... Teraz mi trochę żal i może nawet zrobię z tych elementów właśnie taką torbę... Nie wiem jeszcze...

**********************************

Dzisiaj jesteśmy z A. same w domu. W. na całodziennych zajęciach z zuchami w lesie za miastem. Miałyśmy w planie naukę jazdy na rowerze bez kółek bocznych i nawet M. odkręcił kółka, ale jak wyszliśmy i A. przejechała dosłownie  parę metrów, coś się zchrzaniło w siodełku i zaczęło opadac na sam dół, więc odpuściłyśmy...
Poszłyśmy sobie na ryneczek, gdzie kupiłam (ach, za ostatnie pieniądze, Waldi zwleka z wypłatą dla T.) troszkę kwiatuszków na balkon. I teraz trzeba będzie jechac po południu, jak T. wróci z pracy do LM, bo nie mam ziemi i donic.

Kupiłam trzmielinkę, 2 dalie, miętę czekoladową i szczawik...
Wzdychałam do szczawika i wzdychałam  i w końcu mam:


Jak powiedziałam do Pana Sprzedawcy, że jeszcze szczawik wezmę, to nie od razu się zorientował. Żałuję bardzo, że zapomniałam pod jaką nazwą on go sprzedawał, bo bardzo fajnie brzmiała. Ja znam tego ślicznego chwaściora pod nazwą szczawik i koniczynka...

***************************

W maszynie wyrabia się cisto na faworki. Mam nadzieję, że się wyrobi. Robię na programie makaronowym - myślę, że powinno byc ok.
To uciekam do wałkowani....

niedziela, 3 maja 2015

Majówka...

Szybko minęła... Jak wszystko...
Było cudnie. Pogodnie. Radośnie. Cieplutko. Rodzinnie. No i oczywiście na świeżym powietrzu.
W piątek zrobiłam "dzień gospodarczy", czyli taki który przypada w każdą sobotę i jeśli z jakiegoś powodu go odpuszczę, to moje mieszkanie zarasta syfem, stertą nieuprasowanych ciuchów i zarysowanych kartek...
Ale w sobotę  ...relaks... na świeżym powietrzu...





W niedzielę pojechaliśmy we czwórkę na piknik za miasto. Przy okazji szukania młodych pędów sosen trafiliśmy do miejsca, w którym nigdy nie byłam.




********************************

Niestety, przed łikendem nie udało mi się załatwic sprawy Tata rezonansu. Terminy są zabójcze. W przypadku mego Tata dosłownie...
Musiałam znów poprosic Z. o pomoc. Powiedział, że pomoże chętnie, ale cośkolwiek będzie wiadomo nie wcześniej, niż we środę, bo do 5 maja dr P. jest na wyjeździe...
Więc pozostaje czekac. Czas szybko mija...