Są wakacje, a ja jestem na urlopie... cóż więcej potrzeba do szczęścia?
...Nie muszę wstawać o 5.00, nie muszę biec pędem po dzieci do szkoły, nie muszę w pospiechu przygotowywać obiadu, nie muszę nadzorować lekcji, nie muszę ... nie muszę .... nie muszę...
Mogę długo spać i wylegiwać się ile wlezie, mogę nie robić obiadu, tylko przygotować coś na szybko, albo nawet kupić pizzę, mogę leniwie i bez pośpiechu zajmować się roślinami na moim balkonie i cieszyć się widząc, jak rosną i wydaja plon, mogę późno iść spać oglądając ulubione seriale kryminalne, mogę jechać na urlop - i niedługo pojadę... mogę ... mogę.... mogę....
Co do moich roślinek, to niestety upał im nie służy. Mam południowy balkon - typowa patelnia. W tym roku jeszcze bardziej jak zwykle nagrzany, bo jednak upał trwa bez przerwy od kilkunastu dni, nie dając chwili wytchnienia...
Balkon uwielbiam. Spędzam na nim poranki z kubkiem kawy i późne wieczory robiąc "rachunek sumienia" z mijającego dnia... W ciągu dnia myślę, że jest na nim ok 50 st. C. Około godz. 10.00 zasuwam całkowicie żaluzje i zamykam drzwi balkonowe. Mam w pokoju półmrok. Dzięki temu jest w nim przyjemnie chłodno... Odsłaniam żaluzje dopiero ok. 19.00 i wtedy też otwieram drzwi balkonowe...
Mój lasek pomidorowy. Fotka sprzed kilku dni. Teraz wygląda dużo gorzej, bo listki są przyżółcone i przysuszone...
Bakopa, która kwitnie od kwietnia non stop... niesamowity, śliczny kwiatuszek...
Szczawik, kwitnie cały czas odkąd go mam...
I największa niespodzianka - stokrotka afrykańska. W kwietniu kupiłam 2 zabiedzone zadzoneczki w Lidlu. Raczej nie wierzyłam, ze coś z nich będzie, ale z jakiegoś powodu postanowiłam uratować te zwiędnięte bidule...
Odwdzięczyły się stokrotnie... Kwitną jak szalone, nie straszny im skwar i bezpośrednie słońce.
Wczoraj sprezentowałam sobie (tzn. ja sprezentowałam, a T. zamontował) taki oto drobiażdżek...
Kwietnik rozporowy. Kiedys bardzo modny, teraz podobno kiczowaty. Lubię kicz:) Dzięki niemu mam więcej miejsca na moje kwiatuszki doniczkowe...
* Bardzo lubię ten aforyzm. Pierwszy raz spotkałam się z nim ponad 20 lat temu, gdy byłam w I kl. liceum. Wisiał na ścianie salki od religii... Były tam też inne cytaty, które na trwałe wyryły się w moim sercu i mojej głowie...