Dzisiaj mój mąż kończy 40 lat.
Bilans chyba zrobił już przedtem, bo z samego rana stwierdził, ze źle czuje się z 4 z przodu i, że czuje się stary i styrany, i że "Czterdziestolatek" w jego wieku był dyrektorem:)... na co ja odrzekłam, że Joanna Mucha w moim wieku była ministrą (teraz tak sobie myślę, że ona nawet była już byłą ministrą)... Ja bardzo walczę z porównywaniem się z kimkolwiek, bo wiem, że to do niczego nie prowadzi: "jeśli porównujesz się z innymi możesz stac się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie"...
Ale ja nie o tym. Ja chciałam o zakalcach napisac:)
Piekę samodzielnie biszkopty co najmniej od 25 lat. Kiedyś zawsze z jednego przepisu, od czasu dostępu do internetu eksperymentuję. Jakiś czas temu odkryłam biszkopt rzucany. Nigdy mnie nie zawiódł... do dzisiaj. A dzisiaj naprawdę mi zależało, żeby się udał. Robię tort na urodziny męża.
Jest 23.08 w piekarniku siedzi trzeci biszkopt. Na zrobienie tortu śmietanowego potrzebuję jednego porządnego, lub ostatecznie 2 niskich ale pulchnych...
Pierwszy jest rzucany - wyszedł niski, nie zakalec, ale za niski, żeby przeciąc na 3 kręgi, drugi postanowiłam zrobic wg starego przepisu, taki jak robiłam przez pół życia w domu rodzinnym i też zawsze mi wychodził - zakalec, trzeci - jakiś przepis z internetu wg którego robię tylko dlatego, że miałam już tylko 4 jajka, wiec skorzystałam z pierwszego lepszego przepisu na biszkopt, który pojawił sie google, gdy wpisałam "biszkopt kakowy z 4 jaj".
Musi się udac.
Chociaż, jak moje przygotowywanie potraw na te urodziny ma wyglądac, tak jak to pieczenie tortu, to ja chyba się popłaczę z bezsilności i ostatecznie ze wstydu, jaka marna ze mnie gospodyni ...
no, ale zrazy chyba nie mogą się nie udac...
P.S. Pięknisty biszkopt wyszedł - ufff, znaczy się do 3 razy sztuka...