sobota, 21 lutego 2015

Wkurzone ptaki..., czyli szydełkowe angry birds...

Angry Birds zrobione na wyraźne zamówienie moich maluchów.















Stella trochę wypackana, bo od razu, pierwszego dnia przytulały ją rączki wymazane brązową pastelą:)


niedziela, 15 lutego 2015

Szydełkowy drobiażdżek

Jakiś czas temu zrobiłam córeczce opaskę na włosy. Potrzebna była w konkretnym kolorze. Opuściłam sobie szukanie po sklepach, bo córka ogólnie nie bardzo lubi opaski, w sensie, że plastikowe, bo uciskają jej przy uszkach.

Powstała więc taka. Wygodna i w pożądanych kolorach. No i niepowtarzalna - nie ma takiej drugiej.







I jeszcze serducho...
Nie to, żebyśmy jakoś wczorajsze święto mocno obchodzili, ale dzieciakom każdy powód jest dobry, żeby zjeśc coś słodkiego:)


                                                                                                                 Miłej niedzieli...

wtorek, 10 lutego 2015

Państwo Bałwaniastwo...

W naszym domu zamieszkał bałwan (jakkolwiek by to nie brzmiało, to najprawdziwsza prawda). Bałwan z krwi i kości, a raczej ze śniegu i patyka...
Chwilowo przebywa on w zamrażarce. Nadmiar emocji i zbyt ciepłe przyjęcie go w naszym domu spowodowało, że z wrażenia zaczął się rozpływac...

Oto państwo Bałwaniastwo:





Bałwan śniegowy zaprzyjaźnił się z bałwanem glinianym...

Niestety śniegowy musiał udac się do zamrażalnika, gdzie przebywa do chwili obecnej ale wciąż nie mam pozwolenia od jego stwórców aby pozwolic mu spokojnie się rozpuścic...


Dzisiaj uskutecznialiśmy zjazdy na sankach z górki, bynajmniej nie po śniegu, raczej po błocie pośniegowym. Rano, jak wychodziłam przed siódmą do pracy zapowiadało sie całkiem fajne popołudniowe zjeżdżanie na sankach. Niestety później była odwilż i śnieg prawie zupełnie się rozpuścił, pozostawiając tylko brzydką i mokrą breję...
 Kurtki i spodnie właśnie wyciągnęłam z pralki i zastanawiam się jak by tu je na jutro wysuszyc...
(ciekawe czemu nie mogę pisac "c" z kreską)

Wszystko to z tęsknoty za prawdziwą zimą. Ja tam za nią nie tęsknię ani trochę. Nigdy nie tęskniłam, ani wtedy gdy byłam zmotoryzowana, ani teraz gdy jestem "chodząca". Ale dzieciom bardzo brakuje śniegu, bałwana, ślizgawek, sanek, śnieżek i całej tej zimowej magii...
Nawet ferie jakieś takie dziwne były przez ten brak śniegu...

niedziela, 8 lutego 2015


Dzień dobry:)

Blog powstaje pod wpływem chwili, impulsu, jakiejś takiej dziwnej samotności, nagłego wyrzutu tęsknoty za czasem "sielskim anielskim" - stąd nazwa. Dybakony to określenie miejsca moich dziecinnych spacerów, wypraw, zjeżdżania zimą na sankach, nartach i worku, to miejsce, gdzie już jako dorosła osoba szłam (i nadal chodzę) aby poleżec na trawie i pogapic się w płynące po niebie obłoki, aby naładowac akumulatory...
Dybakony to miejsce radosne, bezpieczne i ciepłe... 
Nie wiem o czym będę pisac...
Pewnie o wiecznej tęsknocie za ziemią, polem, lasem i przestrzenią; może trochę o dzieciach, może o robótkach ręcznych, bo lubię. "Pofilozofuję" sobie trochę o wszystkim, co w moim mniemaniu warte będzie zapisania:)...