środa, 1 czerwca 2016

...

Mój balkon niestety nie wygląda tak, jak powinien i w najmniejszym nawet stopniu nie przypomina tego, co sobie zaplanowałam i wymyśliłam...





I pomimo tego, że otaczam się kwiatkami i próbuję dopuszczać do siebie same dobre myśli i pozytywne emocje, to jedynak żal mi utraconych marzeń. Po prostu były pewne plany i marzenia, ba, nawet decyzje, i okazało się w ciągu dwóch dni, że one nieważne są, że nie mają znaczenia dla nikogo oprócz mnie...
Na ich miejsce weszły nowe plany i decyzje. Zupełnie nie moje, zupełnie mi obce, ale rzekomo bardzo mocno korzystne dla przyszłości mojego T.
Chyba powinnam się cieszyć, że w końcu jest szansa, że los T. się odmieni, a jego droga zawodowa będzie pełna satysfakcji i spelnienia, ale nie potrafię... Nie jestem w stanie się cieszyć, bo jestem w żałobie po usmierconych nagle i bez ostrzeżenia... marzeniach... Marzeniach o wolnosci, przestrzeni, ziemi, powietrzu, drzewach, kwiatach, ogrodzie, baseniku rozstawionym na podworzu na wakacyjny czas, leżaku w cieniu wielkiego drzewa, bosych stopach na mokrej porannej rosie, kawie pitej na ganku lub jego schodach, marzeniach o moim DOMU z kawałkiem ziemi...


**************
Dzisiaj Dzień Dziecka.
 Moje dzieci są siłą napędową mojego życia...

Niedzielne popoludnie spędziliśmy na rowerach. Było fajnie...