Niezwykłe zawiłości życia...
W niedzielę i wczoraj chodziłam z głową w chmurach - dobrze mi było...
Dzisiaj przeważają zupełnie inne emocje.
Mój Tatusiek jest w szpitalu. Mama wezwała w nocy pogotowie, które zabrało go na SOR. Po 9 byliśmy już z J. u niego. Ma zapalenie płuc, tzn jedynego płuca jakie posiada. Oprócz tego Tato kilka dni temu ogłuchł. Jest zupełnie głuchy.
Cała jestem pełna niefajnych myśli i złych przeczuć (choć nie wierzę w przeczucia).
Traktowanie pacjenta i jego rodziny w tym szpitalu jest w najgorszym z możliwych standardów. No Leśna Góra, to to na pewno nie jest...
Po powrocie z S. szybko odebrałam dzieci, bo na na 17 mieliśmy pierwszokumunijne spotkanie- próbę. A tu znów móc dobrych myśli i emocji...
Na jutro jeszcze musiałam wziąć urlop, bo muszę i chcę jechać do S. Chcę wziąć z onkologii wyniki z Tk i Usg i zawieść do szpitala, żeby mogli siebie porównać i przestali straszyć mnie przerzutami, a zajęli się leczeniem tego, co trzeba...